Kolejny hit ostatnich miesięcy, po który sięgałam dość ospale, bo święcie wierzę w zasadę, że jeśli coś podoba się wszystkim, nie ma w tym nic szczególnego. "Dziewczyna w walizce" Raphaela Montesa, bo o tej książce tu mowa, nie zachwyciła mnie od pierwszych stron. Powiedziałabym, że wydała mi się nawet nieco mdła i nudna.
Nieśmiały chłopak, którego jedyną przyjaciółką jest bezdomna w postaci zimnych zwłok w zakładzie patologii, zakochuje się w dziewczynie spotkanej jeden jedyny raz - i o dziwo nie jest to umarłe ciało w stanie rozkładu. Obsesja od pierwszego wejrzenia, jak rzekliby zwolennicy teorii romantycznych.
I chociaż już na samym początku powieści akcja zaczyna rwać do przodu niczym wzburzony górski potok, nie byłam przekonana, czy to lektura dla mnie. Życie polega jednak na dawaniu szans, zatem postanowiłam przebrnąć przez opowieść o chłopaku i dziewczynie (w walizce).
Mniej więcej w połowie książki poczułam, że coś mnie do niej ciągnie - być może sugestywny opis pozbycia się ciała jednego z bohaterów. Zaskakujące, jak szczegółowo można opisać rozczłonkowanie ludzkich zwłok i to nie koniecznie na stole w prosektorium. Zaskakujące również, że można to zrobić w nieco za prosty sposób w zwyczajnej drewnianej chacie nad brzegiem jeziora.
Bohaterowie powieści Montesa - Clarice i Teo, rozpoczynają ciekawą grę, w której czytelnik gubi się koncertowo. Raz współczuje dziewczynie, która - co jest oczywiste, stała się ofiarą psychopaty, by z politowaniem kiwać głową nad losem niedoświadczonego chłopaka, zagubionego w świecie relacji i uczuć, przekonanego, że miłości można się nauczyć, można ją wytresować i przywiązać do siebie na postronku, czyniąc z nią potulne ciele. Nic bardziej mylnego.
W drugiej połowie powieść nie pozwala odłożyć się na półkę, nieco nudny start ma genialny finisz. A to co przeraziło mnie najbardziej, to osobiste zadowolenie z tego, jak potoczyły się losy Clarice i Teo. Teorię o przerażającym samozadowoleniu opieram na fascynacji psychopatą... lub psychopatką, oraz chorą miłością, którą faktycznie można... posiąść. Palce lizać.
Koniec końców książkę polecam. Zdecydowanie nie zaliczyłabym jej do pozycji przereklamowanych. Ciekawa, na pewno nie schematyczna. Wykracza poza konwencję czytanych przeze mnie kryminałów, nie wpisuje się również modelowo w gatunek powieści miłosnej. Choć właśnie powieścią o Miłości jest i w takim duchu byłą pisana. Pisana na zamówienie matki Montesa.
"Napisz coś o miłości..." - no to chłopak napisał :)
Wizytówka:
Tytuł: Dziewczyna w walizce
Autor: Raphael Montes
Wydawnictwo FILIA
Ilość stron: 356
Moja ocena:
4+/5

Komentarze
Prześlij komentarz