Kolejny hit ostatnich miesięcy, po który sięgałam dość ospale, bo święcie wierzę w zasadę, że jeśli coś podoba się wszystkim, nie ma w tym nic szczególnego. "Dziewczyna w walizce" Raphaela Montesa, bo o tej książce tu mowa, nie zachwyciła mnie od pierwszych stron. Powiedziałabym, że wydała mi się nawet nieco mdła i nudna. Nieśmiały chłopak, którego jedyną przyjaciółką jest bezdomna w postaci zimnych zwłok w zakładzie patologii, zakochuje się w dziewczynie spotkanej jeden jedyny raz - i o dziwo nie jest to umarłe ciało w stanie rozkładu. Obsesja od pierwszego wejrzenia, jak rzekliby zwolennicy teorii romantycznych. I chociaż już na samym początku powieści akcja zaczyna rwać do przodu niczym wzburzony górski potok, nie byłam przekonana, czy to lektura dla mnie. Życie polega jednak na dawaniu szans, zatem postanowiłam przebrnąć przez opowieść o chłopaku i dziewczynie (w walizce). Mniej więcej w połowie książki poczułam, że coś mnie do niej ciągnie - być może sugestywny
Heart of Books
Życie z książkami